Były sędzia Wojciech Ł. usłyszał w piątek zarzuty dotyczące złożenia doniesienia o przestępstwie, którego nie było, i składania fałszywych zeznań - poinformowała krakowska prokuratura.
W sprawie zostało wszczęte śledztwo, które - według prokuratury - wykazało, że do włamania nie doszło, a sędzia zeznał również nieprawdę, że to rzekomy włamywacz bez jego wiedzy zrobił i wysłał za pośrednictwem Twittera jego zdjęcie. Fotografia miała być dowodem, że właścicielem konta zarejestrowanego na fałszywe nazwisko „Krzysztof Stefaniak” jest właśnie Wojciech Ł. Wersji zdarzeń przedstawionych przez sędziego przeczyły zeznania świadków.

Sędzia Wojciech Ł. stawił się w piątek w krakowskiej prokuraturze, gdzie usłyszał zarzuty. W razie udowodnienia winy może mu grozić do ośmiu lat więzienia.
– Z tych dowodów wynika podejrzenie popełnienia przestępstw w postaci powiadomienia o niepopełnionym przestępstwie, które miało polegać na podszywaniu się pod osobę Wojciecha Ł. w ramach korespondencji internetowej z wykorzystaniem konta internetowego na portalu społecznościowym Twitter, przy wykorzystaniu włamania na to konto – mówił prok. Mularczyk.
Dodał, że Wojciech Ł. jest też podejrzany o złożenie fałszywych zeznań w toku postępowania przygotowawczego, które prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a kontynuowała prokuratura w Legnicy.
Z informacji przekazanych przez prok. Mularczyka wynika, że na urządzeniach elektronicznych sędziego nie zostało zainstalowane żadne złośliwe oprogramowanie, które umożliwiałoby przejęcie kontroli nad tymi nośnikami danych. Ponadto z ekspertyz wynika, że fotografia - jak mówił Mularczyk - „ma istotne znaczenie w ustaleniach dowodowych, gdyż została wykonana jako element weryfikujący rozmówcę w ciągu komunikacji”.
Zaznaczył, że Ł. „przedstawił uprzednio wersję zdarzeń, która dotyczyła okoliczności tego spotkania - bo to jest dość ważny element dowodowy”. – Te okoliczności były weryfikowane procesowo i wynik tych weryfikacji jest negatywny, to znaczy, że ta wersja nie została potwierdzona – powiedział rzecznik.
Mularczyk został zapytany, czy powołanym przez prokuraturę biegłym udało się udowodnić, że to sędzia Ł. jest autorem wpisów na komunikatorze internetowym. Odpowiedział, że „połączenie wszystkich dowodów, czyli wyników pracy biegłych, ich wniosków z materiałem w postaci zeznań świadków daje przekonanie do przyjęcia takiej wersji”.
Ponadto wskazał, że w piątek Ł. „nie złożył oświadczenia co do treści zarzutów, nie złożył wyjaśnień co do meritum sprawy, złożył oświadczenia o naturze formalnej”. Nie zastosowano wobec niego żadnych środków zapobiegawczych.
Ł. jako sędzia był znany m.in. z tego, że cztery lata temu orzekał w składzie sędziowskim, który skazał byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego na trzy lata więzienia, uznając m.in., że ten przekroczył uprawnienia i prowadził nielegalne działania operacyjne CBA w „aferze gruntowej”.
Jesienią br. media informowały, że Ł. zrzekł się urzędu sędziego, a rezygnację określał jako znak sprzeciwu wobec „niszczenia wymiaru sprawiedliwości w imię partyjnego interesu”.
– Pan sędzia Ł. (wtedy padło pełne nazwisko) wie, co zrobił, wie, że grozi mu odpowiedzialność karna, i chce wykonać tego rodzaju gesty polityczne tuż przed wyborami, uciekając od odpowiedzialności, która nieuchronnie wiąże się z popełnionymi przez niego czynami – komentował wtedy tę decyzję minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
KW
Komentarze
Pokaż komentarze (73)