Podejrzany o oszustwo i sfałszowanie weksla Kamil Durczok będzie odpowiadał z wolnej stopy - zdecydował w środę Sąd Okręgowy w Katowicach, który rozpoznawał zażalenie prokuratury na brak aresztu. Zastosował inne środki – m.in. 200 tys. zł poręczenia majątkowego i dozór policji.
Znany dziennikarz został zatrzymany 2 grudnia. Prokurator przedstawił mu zarzuty podrobienia dokumentów umożliwiających uzyskanie kredytu i przedłożenia ich w banku oraz doprowadzenia banku do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości. Po przesłuchaniu prokuratura przesłała do sądu wniosek o aresztowanie podejrzanego. Sąd go nie uwzględnił.
Kamil Durczok oświadczył, że sprawa, w której postawiono mu zarzuty, „jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz”. Zapewnił, że jego „linią obrony jest mówienie prawdy”. Ocenił, że w tej sprawie zawiódł bank.
„Tych, którzy już mnie osądzili, proszę: nie ferujcie wyroków nie znając szczegółów. Jestem zwykłym obywatelem, takim, jak Wy. Zapewniam, że biorę odpowiedzialność za błędy, które w życiu popełniłem” - napisał na Facebooku.
„Dotąd milczałem. Nie komentowałem ani decyzji Sądu I instancji, ani informacji wyciekających z Prokuratury. Powstrzymywałem się od komentarzy, choć wielu uznawało to za słabość i brak argumentów na swoją obronę” - napisał dziennikarz, tłumacząc, iż to, co wie i z czym mógł zapoznać się po zatrzymaniu przez CBŚP i podczas przesłuchań w prokuraturze, objęte jest tajemnicą śledztwa.
„Chciałbym napisać, co o tym wszystkim myślę i jaka jest prawda. Chciałbym, ale nie mogę (...). Gospodarzem postępowania jest prokuratura i tylko ona może decydować, które spośród wszystkich dokumentów są przedstawiane opinii publicznej. Szanuję to i nie zrobię niczego, co mogłoby tę zasadę złamać. Zapewniam jednak, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz” - czytamy w oświadczeniu.
Zdaniem Durczoka, jego sprawa pokazuje „jak bardzo zawieść może bank, instytucja, w której pokłada się zaufanie, jak zawodzą procedury oraz ludzie, którzy w nim pracują”.
„Wierzę, że na całą prawdę przyjdzie w końcu czas. Podobnie jak na pociągnięcie do odpowiedzialności banku i pracujących w nim ludzi, którzy powinny wiedzieć, do czego doprowadziła ich chciwość, zachłanność i nieetyczne działania” - napisał.
Przypomniał, że o sprawie wiedział od czterech miesięcy, kiedy po raz pierwszy poinformowały o niej media, i nie zamierzał mataczyć. „Prokuratura w pełni zdaje sobie sprawę, że nie zrobiłem niczego, co mogłoby zostać uznane za próbę mataczenia” - zapewnił Durczok, uznając obawę matactwa za nieuzasadniony argument we wniosku prokuratury o areszt. „Moją linią obrony jest mówienie prawdy. I będę w tym konsekwentny” - zapewnił Durczok.
Sąd: Wystarczą środki o charakterze wolnościowym
Sąd Rejonowy Katowice-Wschód odmówił aresztowania podejrzanego. Argumentował m.in., że choć powaga czynu zarzucanego dziennikarzowi jest bezdyskusyjna, jednak prokuratura nie wykazała, że podejrzany mógłby utrudniać śledztwo i tylko aresztowanie jest w stanie zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania.
Po zażaleniu prokuratury na decyzję sądu rejonowego, sąd II instancji także nie zgodził się na aresztowanie Durczoka; zastosował inne, wolnościowe środki zapobiegawcze. Podejrzany ma do 2 stycznia wpłacić 200 tys. zł poręczenia majątkowego; ma też zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu.
Równocześnie trafi pod dozór policji – ma się stawiać w katowickiej komendzie raz w tygodniu. Ten środek zapobiegawczy jest połączony z zakazem zbliżania i kontaktowania się ze świadkami – b. żoną i osobami związanymi z zawieraniem umowy kredytowej.
Uzasadnienie postanowienia nie było jawne – dziennikarze musieli opuścić salę sądową. Wychodzący z niej po chwili obrońcy Durczoka, Karol Rużyło i Michał Ciupa, wyrazili zadowolenie z decyzji sądu.
– Sąd stanął na stanowisku, iż zasada minimalizacji środków powinna w tym przypadku mieć miejsce – areszt nie jest konieczny, wystarczające jest zabezpieczenie toku postępowania wolnościowymi środkami – powiedział mec. Ciupa. Jak ocenił, sprawa ma skomplikowany charakter i trzeba przeprowadzić wiele dowodów.
– Jesteśmy zadowoleni z decyzji sądu, tym bardziej, że ona odpowiada treści wniosku, jaki składaliśmy w zakresie zabezpieczenia o charakterze wolnościowym – dodał mec. Rużyło. Potwierdził, że obrona złożyła propozycję poręczenia majątkowego.
Prokurator Sebastian Głuch powiedział dziennikarzom, że osobiście może się z decyzją sądu nie zgadzać, ale trzeba ją wykonać i respektować. Pytany, czy w jego opinii istnieje obawa matactwa ze strony podejrzanego, przypomniał, że taką obawę prokuratura wyrażała składając zażalenie, jednak sąd nie podzielił jej stanowiska.
– Sąd wskazuje, że w wielu przypadkach w tego typu sprawach jednak stosowane są wolnościowe środki. W naszej ocenie, wydaje się jednak, że w tego typu sprawie, przy tak poważnych zarzutach, stosowanie środków izolacyjnych jest jak najbardziej zasadne – powiedział prokurator.
Zarzuty wobec Durczoka dotyczą podrobienia weksla i dokumentów towarzyszących zabezpieczeniu kredytu hipotecznego na blisko 3 mln zł z sierpnia 2008 r. Prokuratura zarzuca Durczokowi oszustwo oraz przestępstwo dotyczące m.in. podrobienia papieru wartościowego, jakim jest weksel. Może za to grozić kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo kara 25 lat.
Durczok, który przed południem stawił się na posiedzeniu sądu wraz ze swoimi obrońcami, na ogłoszeniu postanowienia już się nie pojawił. We wtorek, w przeddzień rozpoznania zażalenia dziennikarz, który dotąd publicznie nie komentował sprawy, zamieścił oświadczenie na Facebooku. Napisał w nim m.in. że sprawa, w której postawiono mu zarzuty, jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz. Zapewnił, że jego linią obrony jest mówienie prawdy. Ocenił, że w tej sprawie zawiódł bank.
Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w sierpniu br. z zawiadomienia poręczyciela, a także banku, który również jest pokrzywdzony. W ostatnich dniach wpłynęła kluczowa w tej sprawie opinia biegłego z zakresu pisma ręcznego. Jak informowały w sierpniu br. media, w tym roku bank zwrócił się do byłej żony dziennikarza z wezwaniem do wykupu weksla z powodu nieuiszczenia należności przez kredytobiorcę. Kobieta zaprzeczyła, że złożyła swój na wekslu podpis, kwestionując jego autentyczność. Oświadczyła, że podpis został podrobiony, a jej nie było przy sporządzeniu tego weksla, ani nigdy go nie widziała.
KW
Inne tematy w dziale Polityka