We wtorek NIK ma zaprezentować raport, który będzie niekorzystny dla Zjednoczonej Prawicy. Urzędnicy izby skrytykują projekt Patryka Jakiego "Praca dla więźniów". Posypią się również doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa.
Marian Banaś nie pojawi się we wtorek w parlamencie, by wyjaśnić szczegóły kontroli NIK wokół obozu władzy. Od kilku dni otoczenie prezesa izby, którego chce się pozbyć PiS, wysyła sygnały o bardzo niepokojącej kontroli dla partii rządzącej. Według RMF FM ma ona dotyczyć niektórych przetargów przy wdrażaniu programu ministerstwa sprawiedliwości.
Projekt pilotował osobiście ówczesny wiceszef resortu Patryk Jaki. Polegał na tworzeniu miejsc pracy dla więźniów przy budowie hal produkcyjnych w zakładach karnych. - Gdy przychodziłem do Ministerstwa Sprawiedliwości byliśmy pod względem zatrudnienia więźniów na szarym końcu w Europie. Dziś gonimy światową czołówkę. Nasz program był strzałem w dziesiątkę. Zainteresowanie przedsiębiorców przerosło nasze oczekiwania - zachwalał program Jaki w listopadzie 2017 roku.
Służba Więzienna informowała, że zwiększyło się zatrudnienie osadzonych o blisko 12 tysięcy, a wskaźnik zatrudnienia przekroczył wartość 55,5 proc. W grupie skazanych zdolnych do pracy wskaźnik wynosił natomiast ponad 83 proc. W 2018 roku prawie 40 tys. więźniów z całego kraju przepracowało nieodpłatnie blisko 2 miliony roboczogodzin, które przełożyły się na kwotę ponad 25 milionów złotych. NIK ma jednak poważne zastrzeżenia wobec projektu Patryka Jakiego.
- Kontrolerzy wykryć mieli nieprawidłowości w przetargach na te inwestycje. Z naszych ustaleń wynika, że w raporcie są zawiadomienia do prokuratury - przekazuje rozgłośnia RMF FM. Niekorzystnego dla PiS raportu nie zamierza omawiać Marian Banaś. Praktycznie wykluczone jest też wystąpienie któregoś z wiceprezesów NIK.
- Raport NIK może dotyczyć kwoty 250 mln złotych i zleceń dla prywatnej firmy. Pierwsza z bomb? - zastanawiał się publicysta "Sieci" i "Gazety Polskiej" Witold Gadowski.
Banaś nie zamierza dodawać niczego do swojego wystąpienia z ubiegłej środy, gdy potwierdził, że nie poda się do dymisji, bo tego wymaga dobro państwa i zarządzanej instytucji. Banaś dodał też, że nie ulegnie potężnym naciskom politycznym. Komentatorzy nie mieli wątpliwości, że był to wyraźny sygnał wysłany w stronę kierownictwa PiS. Kilkadziesiąt godzin przed publicznym wystąpieniem prezes NIK spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim i Mariuszem Kamińskim. Politycy nakłaniali Banasia do dymisji. Według "Wprost", szef izby zgodził się na takie rozwiązanie. Atmosferę podgrzały jednak natychmiastowe komunikaty ze strony polityków PiS, którzy zamierzali postawić Banasia pod ścianą - tak, by nie miał innego wyjścia.
- Podczas rozmowy Banasia z Jarosławem Kaczyńskim i Mariuszem Kamińskim doszło do pewnego rodzaju dealu. On zapewnił, że złoży dymisję, oni, że będzie miał po niej parasol ochronny. Obiecano mu, że informacja o spotkaniu nie wyjdzie. Tymczasem rzeczniczka partii Anita Czerwińska wydała w tej sprawie oficjalny komunikat - informował tygodnik jeden z polityków obozu rządzącego.
Kaczyński jest wściekły potężnym zamieszaniem, jakie wytworzyło się wokół Banasia, jego kamienicy i kryzysu w NIK. Prezes PiS chce dociec, kto polecił Banasia ugrupowaniu. - W tyle głowy pojawia mu się spiskowa teoria, że wytypowanie Banasia na szefa NIK było elementem sabotażu w PiS - przekazuje informator "Wprost".
"Dziennik Gazeta Prawna" zapowiedziała też kolejny kontratak Banasia. NIK ma opublikować raporty o aferze GetBacku oraz o działalności Krajowej Administracji Skarbowej. - Oba mogą być niewygodne dla PiS. Pierwszy z nich może ujawnić niedociągnięcia po stronie nadzoru finansowego. Drugi raport może być korzystny dla Banasia, jeśli wykaże zasługi KAS w uszczelnianiu systemu podatkowego - czytamy w "DGP".
Banaś chce uderzyć w PiS? NIK planuje publikację dwóch raportów
GW
Inne tematy w dziale Polityka