Władze Prawa i Sprawiedliwości podjęły decyzję o bojkotowaniu mediów publicznych, które są w stanie likwidacji – ustalił Salon24.pl. Taki ruch nie został ogłoszony oficjalnie, więc nie jest słyszalny dla wyborców, poza tym w samej partii sceptycznie podchodzą do tego kroku, ponieważ jest gorący okres wyborczy. Politolog: – PiS robił to już w przeszłości, ale żaden z bojkotów nie przyniósł partii sukcesu.
Od kilkunastu dni politycy Prawa i Sprawiedliwości nie chodzą do lokalnych rozgłośni radiowych. Jest to strategia polityczna kierownictwa ugrupowania, która w partii ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Ci drudzy jednak tego głośno nie artykułują.
PiS nagle przestało przychodzić do mediów publicznych
Tropem, który mógł wskazywać na taką decyzję Jarosława Kaczyńskiego były wydarzenia z jednej konferencji prasowej, która odbyła się pod koniec stycznia. Gdy dziennikarz z przejętej TVP chciał zadać pytanie, spotkał się z ripostą rzecznika PiS: "Proszę o pytania od mediów, które nie mają kwestionowanego statusu prawnego" – powiedział poseł Rafał Bochenek. Prezes Kaczyński dodał: "Z takimi mediami nie rozmawiam".
O tym, że politycy PiS nie przyjmują od jakiegoś czasu zaproszeń do mediów publicznych, albo odwołują swój udział w audycjach, powiedziała "Presserwisowi" Monika Kuś, rzeczniczka spółki Polskiego Radia: – W większości przypadków politycy PiS – mimo kierowanych do nich zaproszeń – odmawiają udziału w audycjach Polskiego Radia.
Jak ustalił "Presserwis", przez ostatnie dwie soboty polityków PiS nie było wśród gości "Śniadania w Trójce". 20 stycznia pojawił się jeszcze w tej audycji Waldemar Buda. Dzień wcześniej gościł Marcin Przydacz. W pierwszej połowie stycznia przedstawiciele PiS gościli, m. in. w "Salonie politycznym Trójki". 2 stycznia gościem Beaty Michniewicz był Krzysztof Szczucki, 8 stycznia Waldemar Buda, a 12 stycznia Jacek Sasin.
"Nie możemy legitymizować łamania prawa"
W PiS ścierają się dwie szkoły oceniające decyzję władz ugrupowania. Zapytaliśmy polityków tej partii, jak oceniają ruch prezesa Kaczyńskiego.
– W okresie wyborczym, gdy ogłosiliśmy kandydatów na prezydentów miast, mamy przed sobą wybory samorządowe i do Parlamentu Europejskiego, powinniśmy jak najczęściej być w mediach, szczególnie tych lokalnych – mówi Salon24.pl poseł PiS, który będzie bił się o prezydenturę w jednym z miast.
Inny ważny polityk PiS: – Zamysł jest taki, że nie możemy legitymizować łamania prawa przez rząd Donalda Tuska i bezprawne przejęcie mediów publicznych. Gdybyśmy chodzili do tych mediów, to byśmy w oczach opinii publicznej przyznali, że to z naszej strony tylko gra polityczna. A tak przecież nie jest.
Chodzi o decyzje sądów, które odrzucają kolejne wnioski ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza o wpis do KRS. Kilka tygodni temu referendarz sądowy Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy Karolina Ilczuk nie zgodziła się na wpisanie do KRS postawienia Polskiego Radia w stan likwidacji. Podobnie zdecydował w sprawie Telewizji Polskiej SA referendarz sądowy Tomasz Kosub.
"Do momentu prawomocnego wyroku likwidator pełni swoją funkcję. Wierzę, że w drugiej instancji uchylona zostanie decyzja referendarzy warszawskich sądów. Media publiczne funkcjonują bez zmian" - komentował Sienkiewicz. I dodał: "Przeczytałem uzasadnienie do tej odmowy. Podaje się w nim wyrok Trybunału Konstytucyjnego w trybie, który został przyjęty. Referendarz nie zająknął się, że w świetle prawa ten wyrok nie istnieje".
Bojkot mediów nie przynosi sukcesu
Prof. Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego: – Prawo i Sprawiedliwość na przestrzeni lat bojkotowało mniejsze lub większe media, ale żaden z tych bojkotów nie przyniósł partii sukcesu. Wnioski są więc jednoznaczne – uważa politolog.
Dodaje, że PiS musi się w znaczący sposób zmienić, bo w innym wypadku opozycyjność może potrwać więcej niż cztery lata, a wtedy obecność w jakimkolwiek medium może być na wagę złota.
Fot. Screen TVP INFO
Marcin Dobski
Inne tematy w dziale Kultura