Marcin Dobski Marcin Dobski
967
BLOG

Dlaczego freak-fighty? Z niskich pobudek. Dla dobra swojej psychiki

Marcin Dobski Marcin Dobski Sporty walki Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Nie do każdego trafi moja odpowiedź, bo jej zrozumienie będzie wymagało odrobiny dobrej woli. Ale spróbuję wyjaśnić, bo niemal co weekend jestem bombardowany w mediach społecznościowych zarzutami o promowanie patologii.

Regularnie piszę na X (dawniej Twitter) swoje opinie na temat walk z gal federacji freak-fightowych, co często spotyka się z dużą krytyką. Z czym zgadzam się w jakimś stopniu. Ale nie do końca. Niedługo kolejna gala, więc postanowiłem odnieść się w trochę dłuższej formie, niż X-owy ping-pong. 


Co powinien dziennikarz, a czego nie 

Kiedyś zaczepił mnie na X jeden z dobrozmianowych kierowników z TVP z zarzutami, że promuję patologię, gdy relacjonowałem galę Clout MMA. Odparłem, że to podobna patologia do działania Telewizji Publicznej, ale przynajmniej nikt nie udaje, że jest inaczej. Bardzo go to uraziło, od tamtej pory obraził się i już mnie nie obserwuje. Nie mam żalu, ani tym bardziej nie tęsknię.

Media i dziennikarze powinni edukować społeczeństwo, pamiętając o mitycznej misji, o której tyle się opowiada. A której od dawna nie widzę, czytając artykuły. Ja też nie muszę zawsze zajmować się czymś istotnym. Ostatnio dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska napisała na Instagramie, dlaczego nie komentuje wojny w Izraelu. Czytelniczka zarzuciła jej, że zajmuje się pierdołami, jak promocje odzieży, a jest dziennikarką, więc powinna zajmować się tylko tym, co jest ważne.

Właściwie mógłbym zamknąć ten tekst poniższymi słowami dziennikarki, które trafiają w sedno, bo dziennikarz też człowiek i ma gorsze dni, okresy, jest ułomny i czasami też słaby, ale to nie powód do wstydu.

"Buty są ważne. Inne rzeczy też są ważne, życie jest ważne, a najważniejsza jest świadomość, że nie zmienię świata. Higiena psychiczna. Przez lata myślałam, że to jest możliwe. Nie jest. Jestem od 4 lat w terapii, także z tego powodu. Mogę zmienić własny kosmos i to pracowicie robię. Mam swoje życie i o nie dbam jak umiem. Mam zdrowie, o które walczę, mam psy, o które dbam, bliskie mi osoby, przyjaciół, których kocham. Jeśli komuś/czemuś pomagam, to nie drę o tym ryja na prawo i lewo. Mam do tego prawo i chcę, by było to uszanowane" - odpisała Korwin-Piotrowska. I później dodała: "Nie będę spełniać waszych oczekiwań wobec mnie. Jeśli zawiodłam, to nie mój problem a Wasz". 

W ostatnich tygodniach dużo działo się też u mnie, pomijając kampanię wyborczą, która - mam wrażenie - nie ma początku i końca, a trwa ciągle od iluś lat. Będąc aktywnym w mediach społecznościowych, jestem ciągle okładany kijami po grzbiecie. Pewnie na własne życzenie, nie zaprzeczam, ale pręgi na plecach zostają. A dodałbym, że poproszono mnie niedawno o pomoc w ratowaniu dziecka, bo byłej już dziennikarce mąż Francuz zabrał córeczkę, o którą musiała walczyć przed sądem, a żeby nie oddać dziewczynki, facet umieścił ją w szpitalu psychiatrycznym. Ostatnio też dowiedziałem się od koleżanki, że mąż pobił jej syna. Prokuratura umorzyła sprawę, więc sprawca pozostał bezkarny. Myślę jak pomóc, czy w ogóle powinienem. Jeszcze kilka innych poruszających spraw do mnie trafiło. Czasami jest za dużo wszystkiego naraz.  


Dać upust emocjom

Oglądając freak-fighty o tym wszystkim nie myślę, bo przy tym nie trzeba w ogóle używać rozumu, a przecież - jak czytam codziennie - nim nie grzeszę. Pewnie inni ludzie potrafią sobie lepiej radzić z troskami, ale na każdego działa co innego. Jeśli komuś spokój ducha daje przeglądanie klaserów ze znaczkami, siłownia, słuchanie muzyki poważnej lub czytanie o tym jaki wpływ ma rozmnażanie pingwinów na rozwój kolarstwa w Chinach, to ja to akceptuję.

Mnie upust negatywnych emocji zapewnia tania rozrywka, której się nie wstydzę. Ale ma też dla mnie większą wartość, której przeciętny odbiorca nie dostrzeże. Co mam na myśli? Podam przykłady z ostatniej gali Prime MMA. W jednym z zestawień walczyli Mateusz Leśniak, ps. Tarzan i Adam Soroko. Obaj zmagają się z przeszłością, są uzależnieni od alkoholu i narkotyków, ale poprzez freak-fighty próbują z tego wychodzić, chociaż niestety ze zmiennym skutkiem. W walce wieczoru wygrał w spektakularny sposób Paweł Tyburski. To jeden z dwóch bliźniaków, którzy wychowywali się w domu dziecka. Rozrabiali, sprawiali mnóstwo problemów, a teraz znaleźli swoją drogę i wychodzą na prostą. Co więcej, dzielą się pieniędzmi z innymi, zaczęli niedawno budować dom dla potrzebującej rodziny.

Oglądając walki, mimochodem chłonę też niektóre historie wokół tej rozrywki, które trafiają w moje czułe struny. Tylko i aż tyle. Podsumowując ten wywód, w jakiś sposób lepiej na moją psychikę działa oglądanie gal freak-fightowych, więc to robię. A jeśli ktoś chce mnie za to krytykować, niech to robi, nie mam z tym problemu.

I na koniec. Z freak-fightami jest jak z disco-polo, którego nikt nie słucha, gdy zapytacie, a na weselach wszyscy śpiewają piosenki. Z freakami jest podobnie, bo na galach spotyka się nastolatków, ale też osoby 40 czy 50-letnie, na poziomie, bo bilety wcale nie są tanie. Rekordowa sprzedaż PPV też nie bierze się znikąd. 

 

Fot. Gala Fame MMA/Facebook

Marcin Dobski

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj11 Obserwuj notkę

Dziennikarz Salon24

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Sport