W przestrzeni publicznej słychać głosy, że wzięcie na listy Jakuba Banasia jest szkodliwe dla Konfederacji, bo świadczy o wchłanianiu jej przez system. Poza tym - zdaniem dziennikarzy - nowy kandydat ma swoje za uszami, co jest obciążeniem dla partii, choć Konfederacja jest codziennie okładana ze wszystkich stron faszyzmem i kontrowersyjnymi wypowiedziami jej liderów. Transfer Banasia pomoże wypłynąć jej na szersze wody polityczne, bo wprowadzi ją za kulisy brudnej polityki i zapozna liderów z mechanizmami, które funkcjonują na szczytach władzy. To cenne lekcje dla politycznych żółtodziobów. Jego start obala też tezę, że Konfederacja po wyborach wejdzie w koalicję z PiS, bo syn prezesa NIK zapowiedział, że "po naszym trupie".
– Prawnik, przedsiębiorca, menedżer, asystent społeczny prezesa NIK Mariana Banasia, a także ofiara politycznego wykorzystywania prokuratury oraz służb w walce politycznej i w próbie ubezwłasnowolnienia NIK – w taki sposób lider Konfederacji Sławomir Mentzen przedstawił kandydata do Sejmu. – Musicie państwo wiedzieć, że Jakub Banaś tym się różni od Mariana Banasia, że jeszcze bardziej nie lubi PiS-u, jeszcze bardziej chce rozliczyć PiS, a niestety jest za co rozliczać. Dlatego chciałbym, żeby wybrzmiał komunikat: (...) my nie idziemy do tych wyborów po to, żeby się z PiS-em układać, my chcemy PiS rozliczyć, żeby te najgorsze w III RP rządy się jak najszybciej zakończyły – zaznaczył.
Gdy dzwoniliśmy do Banasia w środę, to najpierw miał zajęty telefon, a późnym popołudniem nie miał czasu na dłuższą rozmowę, bo - jak powiedział - co chwilę dzwoni do niego ktoś z mediów. To bez wątpienia dodatkowy atut tego mariażu, ponieważ po odejściu od polityki posła Roberta Winnickiego, Konfederacja ma zaledwie kilka postaci przyciągających uwagę dziennikarzy. Dobitnie pokazują to kolejne ogłoszenia kolejnych trójek wyborczych, z których większość to anonimowe osoby, nawet dla mediów.
Banaś już na konferencji prasowej przed siedzibą Najwyższej Izby Kontroli dał się poznać jako mówca, który nie gryzie się w język i występuje w konfrontacyjny sposób przeciwko obecnej władzy.
Trzy cele Jakuba Banasia
Jakub Banaś mówił, że przyświecają mu trzy cele, żeby kandydować. Pierwsze to ustawa Wilczka 2.0, czyli uproszczona ustawa o działalności gospodarczej, żeby odchudzić państwo. – Po to, żeby państwo było silne, sprawne i efektywne. Żeby to było państwo minimum, które działa dobrze oraz buduje i chroni to, co naprawdę istotne, czyli wolny rynek – mówił Banaś. – Drugi, to jak Sławek wspomniał, to rozliczanie PiS. Bo to formacja, która kradnie, korumpuje i kłamie i to na skalę przemysłową.
– Trzeci istotny postulat dotyczy właśnie NIK – opowiadał syn prezesa Izby. Młody Banaś mówił, że NIK przez ostatnie trzy lata pokazywała "wszystkie patologie PiS". Zaznaczył jednak, że Izba potrzebuje konkretnego narzędzia, żeby miała rzeczywisty wpływ na system. – Tym narzędziem powinny być uprawnienia prokuratorskie, na podobnej zasadzie jak ma Instytut Pamięci Narodowej – wyjaśnił Banaś.
Kontakty i wpływy
Szerokie kontakty Banasia-juniora są nieocenioną wartością dodaną dla Konfederacji. Jego doświadczenie w działaniu służb i prokuratury, a także znajomości choćby w Polskiej Grupie Zbrojeniowej czy Pekao SA, to coś czego politycy wolnościowo-narodowego ugrupowania nie doświadczyli.
Wisienką na torcie jest oczywiście Najwyższa Izba Kontroli i wiedza, którą w niej posiadł Jakub Banaś. Ma dużą wiedzą o tym nad czym pracuje Izba, co ustaliła, czym i kiedy się zajmie, a dzięki temu można budować strategię polityczną Konfederacji. Nasz rozmówca: – W NIK mówi się, że ma on nie mniejszą władzę, choć nieformalną, niż sam prezes Izby.
W przestrzeni publicznej pojawiały się już informacje o planach NIK, bo wiadomo, że kontrolerzy albo skończyli, albo właśnie kończą raporty: o Telewizji Publicznej, do której Konfederacja nie jest zapraszana, o produkcji samochodów Izera, które z wielką pompą zapowiadał PiS czy o spółce Polskie Domy Drewniane. Jak ustaliliśmy, nie wiadomo czy do wyborów uda się zakończyć raport o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, który również mocno może uderzyć we władzę.
Otwartym pozostaje pytanie, czy Banasiowi uda się wywalczyć mandat poselski, ale w kampanii powinien być dodatkowym atutem w konfrontacjach z Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, którzy również powinni startować do wyborów z Warszawy. Pewnie nie będzie miał możliwości debatować z nimi osobiście, ale korespondencyjnie, poprzez media, na pewno.
Problemy z prawem
Pewnym problemem dla Konfederacji i samego Banasia jest fakt, że na plecach ma prokuraturę. Jak mówią zorientowani: chodzą za nim służby, zakładają mu techniki operacyjne.
W połowie 2021 roku Jakub Banaś i jego małżonka oraz Tadeusz G., dyrektor Izby Skarbowej w Krakowie usłyszeli zarzuty w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku. Dotyczą one m.in. wyłudzenia z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa około 120 tys. zł na renowację kamienicy oraz wyłudzenia podatku VAT w wysokości prawie 80 tys. zł.
Małżeństwo miało posłużyć się w tym celu podrobionymi fakturami VAT na kwotę ponad 310 tys. zł potwierdzającymi wykonanie robót budowlanych i szeregiem dokumentów poświadczających nieprawdę, m.in. wynagrodzenia za prace remontowe i protokół ich końcowego odbioru.
Wściekły Marian Banaś
Z naszych rozmów z osobami zbliżonymi do Mariana Banasia wynika, że jest on wściekły z powodu startu syna w wyborach, ponieważ podważa to apolityczność Izby, której młody Banaś doradza. Nie zapowiedział on bowiem rezygnacji z funkcji społecznego doradcy prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Kadencja prezesa kończy się za dwa lata. W kuluarach mówi się, że może on mieć później polityczne plany, również związane z Konfederacją.
na zdjęciu: Jakub Banaś oraz przedstawiciele Konfederacji na konferencji przed siedzibą NIK w Warszawie. fot. Piotr Woźniak/Twitter
Marcin Dobski
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka