Znowu zonk. Tym razem papież Franciszek chciał powiedzieć coś dobrego młodym Rosjanom, aby nie czuli się jak "dzieci gorszego Boga", "dzieci wojny" czy "dzieci agresora". I znów nie wyszło. Zresztą sam papież przyznał wobec dziennikarzy, że może pomylił się i odwoływał do niefortunnych porównań, ale swoją wypowiedź opierał na wspomnieniach tego, co słyszał jako uczeń w argentyńskiej szkole. A do szkolnictwa ma stosunek sentymentalny. Własne doświadczenia szkolne (najpierw w roli ucznia, a później nauczyciela) uważa za jeden z najpiękniejszych i najważniejszych etapów swojego życia, co wyznał jesienią ubiegłego roku podczas kongresu edukacyjnego zorganizowanego przez siostry urszulanki.
Głosy oburzenia wobec słów papieża pochodzą przede wszystkim z Europy. W Polsce zdarzają się też dość dosadne komentarze pod adresem Franciszka, lecz z rzadka, gdyż w naszej mentalności krytyka papiestwa jest niedozwolona. Nawet katolicy zapominają, że obowiązujący ich dogmat o nieomylności papież dotyczy tylko sytuacji, kiedy Głowa Kościoła wypowiada się w sprawach doktrynalnych. Bałwochwalczy momentami wręcz stosunek do Jana Pawła II sprawił, iż każde słowo następnych papieży chcielibyśmy uznawać jako święte, dlatego jeżeli jakaś opinia obecnego papieża nie przystaje do naszego oglądu rzeczywistości, powstaje bolesny dysonans poznawczy. Jan Paweł II niewątpliwie wniósł wiele w życie Kościoła, ale też całego świata. Niestety, większość ludzi podobnie podchodziła do nauczania, refleksji i twórczości JP II, jak do fascynacji na przykład kremówkami wadowickimi. I nagle mnóstwo osób zaczęło się nimi zajadać.
Kłopot dla nas stanowi w znacznej mierze, że Franciszek nie myśli jak przywódca państwa. Nie posiada zmysłu politycznego Jana Pawła II - papież z Polski przez niektórych był nazywany nawet "strategiem". Ponadto dla Franciszka chyba każdy przywódca kraju kojarzy się z aparatem ucisku i z tego powodu ten papież raczej nie brata się z nikim (pomimo iż spotyka się właśnie z takimi zarzutami). Natomiast Franciszek próbuje wobec państw totalitarnych prowadzić politykę łagodną, mając świadomość, iż realnie nie dysponuje żadną formą siły.
Papież Franciszek wydaje się być na wskroś uczciwym człowiekiem, nie przejawia żadnych talentów aktorskich, nie udaje, nie ma w nim przebiegłości. Czasem nawet ociera się o przeciwną skrajność - czyli naiwność. Bywa, że może mylić się w rozmaitych opiniach, ale wówczas potrafi przyznać się do własnych błędów czy słabości. Może warto zacząć traktować wypowiedzi Franciszka jako głos w publicznych dyskusjach, zamiast jako wszystko wiedzącą "wyrocznię". By oddzielić papieża w roli autorytetu dla katolików, wynikającego z funkcji tzw. "Kościoła nauczającego" - co ma miejsce w ściśle określonych przypadkach (wynikających z katechizmu) - od papieża obecnego w codziennych dyskursach. Mamy obecnie papieża - publicystę. Skoro nie ma spiżowych pomników Franciszka, czy dlatego tak trudno Polakom uznać tego papieża również jako "naszego"? Poza tym pochodzi z naprawdę dalekiego kraju...
Rafał Osiński
Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko.
Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości.
Prowadzę kanały na You Tube oraz X:
@RafalOsinski-WnikliwyKanal
@RafalOsinski-psychoedukacja
https://twitter.com/RafalOsinski_
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka